Śp. Ksiądz Augustyn Pawiński – kapłan o pięknym sercu

I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga” (Hbr 5,4)

Ks. Augustyn Pawiński otrzymał od Boga tę godność kapłańską, którą przez prawie 50 lat pełnił pokornie i z wielkim oddaniem. Urodził się 30 kwietnia 1945 roku w Nagórzanach. Dzieciństwo spędził w Nowotańcu koło Sanoka, w wielodzietnej rodzinie, mając sześciu braci. Jednego z nich pożegnał w ubiegłym roku. Rodzice stworzyli dla niego i braci dom, w którym panowała wzajemna troska, miłość, poświęcenie i służba. Dom odgrywa wielką rolę w życiu każdego człowieka, stąd wynosi się zrąb osobowości. Dom rodzinny to szkoła miłości Boga i ludzi. Ksiądz Augustyn to piękne swoje człowieczeństwo wyniósł z domu rodzinnego, bo jego dom był nie tylko budynkiem lecz miłością, wzajemną troską, służbą i poświęceniem.

Nauczycielkę życia, swoją mamę Adelę, z domu Silarska, gdy była już w podeszłym wieku, ks. Augustyn zabrał do Głuchowa, by pod jego opieką dopełniła swych ziemskich dni. Tato ks. Augustyna, Wincenty Pawiński, był więźniem politycznym w czasie II wojny światowej. Kiedy był w więzieniu, gorliwa modlitwa żony i obietnica, że jednego z synów odda na służbę Bogu, jeśli któregoś powoła, została wysłuchana. Mąż wyszedł z więzienia, ale nie miał już zdrowia, bo mu je zniszczyli okupanci. Miłości do Ojczyzny ks. Pawiński nauczył się od rodziców, a szczególnie od ojca.

Będąc klerykiem Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu, musiał przerwać studia, gdyż władza ludowa skierowała go do obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej, którą odbywał w latach 1966 – 1968 w Jednostce Wojskowej Nr 4413 w Bartoszycach. Była to specjalna jednostka dla kleryków o zaostrzonym rygorze. Pobór kleryków był elementem represji wobec Kościoła w Polsce. Ks. Pawiński służył w wojsku wraz z bł. ks. Jerzym Popiełuszko i ks. bpem Edwardem Białogłowskim.

6 czerwca 1971 roku przyjął święcenia kapłańskie w rodzinnym Nowotańcu. Pracował jako wikariusz w Żołyni, Rudnej Wielkiej, Gorzycach Tarnobrzeskich i w Łańcucie. W 1979 roku został proboszczem w Głuchowie. Urząd ten pełnił przez 36 lat, do czasu przejścia na emeryturę w 2015 r. Wspominał, jak śp. ks. Michał Kochman przywiózł go do Głuchowa i zostawiając w wynajętym mieszkaniu, powiedział: radź sobie. Większość swego życia, 41 lat, ks. Augustyn spędził właśnie w Głuchowie, gdzie wspólnie z wiernymi zbudował kościół i założył parafię pw. Wniebowstąpienia Pańskiego.

Był tu pierwszym proboszczem, cieszył się zaangażowaniem parafian w tę budowę i rozwój kościoła, znał każdego z nich po imieniu, kochał jak ojciec. Zbudował nie tylko świątynię, ale przede wszystkim parafię, która stała się bożą rodziną. Bardzo się troszczył, aby jego parafianie często i z wiarą przyjmowali Komunię Świętą. Zawsze życzliwy, pogodny, uśmiechnięty, miał serce na dłoni dla wszystkich. Był wspólnoto-twórczy, kochali go kapłani i świeccy. Był człowiekiem wielkiej kultury, szacunku dla każdego, współczujący, pracowity i sumienny. Wielu szukało u niego duchowego wsparcia. A kiedy przychodziły sytuacje trudne, gdy trzeba było pomóc, pocieszyć, odważnie stanąć w obronie wartości, umiał zachować się jak trzeba.

Zawsze bardzo dobrze współpracował z organizacjami wiejskimi, cenił społeczników, był zatroskany o sprawy Głuchowa i wszystkich jego mieszkańców. W szkole postrzegany jako sumienny katecheta, przyjaciel wielu, bardzo lubiany przez uczniów. Dzieci biegły do niego z nieukrywaną radością, gdy tylko pojawiał się na szkolnym korytarzu. A on, jak dobry ojciec, serdecznie z nimi rozmawiał i częstował cukierkami. Nauczyciele i pracownicy darzyli go szacunkiem i zaufaniem, a on odwzajemniał się modlitwą i dobrym słowem. Dla każdego na powitanie miał szczery uśmiech. Rozsiewał wokół siebie radość, dobroć i wielką serdeczność. Zapraszał do kościoła i bardzo się cieszył, gdy uczniowie wraz z dyrekcją i gronem pedagogicznym przychodzili na Msze święte czy spowiedzi przedświąteczne. Dbał, by każde szkolne rekolekcje były czasem wypełnionym dla Boga.

Ks. Augustyn był gorliwym i cenionym siewcą Bożego Słowa. Słowo Boże daje życie, ma w sobie moc Boga, ono ożywia, oczyszcza, uświęca, ono też będzie nas sądzić. Przepowiadał to Słowo z wielkim zaangażowaniem, z miłością, starał się dotrzeć do słuchacza i go poruszyć. Był cenionym spowiednikiem. Został odznaczony przywilejem Expositorium Canonicale, dającym kapłanowi tytuł kanonika.

Chociaż życie każdego z nas jest tak nietrwałe i kruche, pociesza nas myśl, że dzięki duszy przeżyjemy nawet własną śmierć” – nauczał św. Jan Paweł II.

Dzięki duszy nieśmiertelnej śp. ks. Augustyn przeżył własną śmierć w nocy z 11 na 12 grudnia 2020 roku (z piątku na sobotę) i pewnie zdziwił się, że to już wieczność wkracza w doczesność. To, co w nim niezniszczalne, stanęło twarzą w twarz z Tym, który JEST. Przez bramę śmierci wkroczył w taki stan życia, o którego pięknie nie mamy żadnego pojęcia. Przeszedł ze śmierci do nowego życia w pięćdziesiątym roku kapłaństwa, aby złoty jubileusz świętować tam, gdzie nie ma już łez i bólu. Odszedł do wieczności w takim czasie, by Boże Narodzenie świętować z Aniołami w niebie, a nam podczas Wigilii kojarzyć się już zawsze z pustym miejscem przy stole i ze słowami „Kolędy dla nieobecnych”:

Daj nam wiarę, że to ma sens.
Że nie trzeba żałować przyjaciół
Że gdziekolwiek są, dobrze im jest
Bo są z nami, choć w innej postaci (…)
Że odeszli po to by żyć,
I tym razem będą żyć wiecznie.

Ks. Augustyn odszedł w adwencie, który nam uświadamia, że jesteśmy w drodze i nie mamy tu stałego miejsca. Adwent jest czasem przygotowania i oczekiwania na przyjście Pana. W liturgicznym adwencie uświadamiamy sobie, że całe nasze życie jest czasem przygotowania na spotkanie z Panem. Życiowy adwent ks. Augustyna trwał 75 lat.

To trudne – mieć świadomość, że już nic nie da się zmienić… cofnąć… komuś za coś podziękować. Coś się kończy nieodwołalnie i to nasze życie oddajemy Stwórcy. Pozostaje ufność w Jego niezmierzone miłosierdzie.
I modlitwa.
Wszyscy jesteśmy dłużnikami modlitwy wobec śp. Księdza Augustyna. Ufamy z całych sił, że Bóg, który kocha bezgranicznie, z największego bólu stworzy coś pięknego i my to kiedyś tam zobaczymy. I że jedyne, co możemy zrobić – to przyjmować to w wymiarze serca.

Ksiądz Augustyn Pawiński – kapłan niepowtarzalny i wyjątkowy – odszedł, pozostawiając po sobie nie tylko pusty konfesjonał, ale słyszalne wciąż w naszych sercach wspólne rozmowy, serdeczny uśmiech i niezatarty ślad dobroci. Taki pozostanie w naszej pamięci, stale blisko, choć niewidoczny dla oczu, bo ci, których kochamy, nie umierają nigdy, bo miłość jest nieśmiertelna. Dziękujemy Panu Bogu za dar Jego osoby, za Jego przyjaźń i pełne dobroci serce, a przede wszystkim za Jego piękne kapłaństwo.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w Głuchowie. Parafianie bardzo licznie uczestniczyli w ostatnim pożegnaniu ks. Augustyna, osobiście lub poprzez łącze internetowe. Eksporcie ciała zmarłego ks. proboszcza z kaplicy przedpogrzebowej do kościoła w dniu 14 grudnia 2020 oraz Mszy świętej przewodniczył ks. abp Adam Szal, Metropolita Archidiecezji Przemyskiej. Do późnych godzin wieczornych parafianie, przyjaciele i znajomi śp. ks. Augustyna przychodzili do kościoła, by podziękować za dar jego życia i polecać Bożemu Miłosierdziu jego duszę. Mszy świętej pogrzebowej w dniu 15 grudnia 2020 przewodniczył ks. bp Edward Białogłowski, sufragan Diecezji Rzeszowskiej, w obecności ks. bpa Krzysztofa Chudzio, sufragana Diecezji Przemyskiej oraz wielu kapłanów. Wzruszającą homilię wygłosił ks. dr Tadeusz Kocór, przyjaciel zmarłego ks. Augustyna. Mowę pożegnalną wygłosili ks. bp Krzysztof Chudzio, ks. Wiesław Twardy, dziekan dekanatu łańcuckiego, ks. Stanisław Jachowicz, kolega z wojska zmarłego księdza Augustyna, przedstawiciel rady parafialnej Sławomir Kluz oraz była dyrektor szkoły w Głuchowie Maria Buk-Kalinowska. Na koniec głos zabrał obecny proboszcz głuchowskiej parafii ks. Janusz Klamut, który w imieniu własnym i rodziny podziękował uczestnikom uroczystości za obecność, modlitwę i ostatnią posługę dla śp. ks. Augustyna. Żałobny kondukt na cmentarz parafialny poprowadził ks. bp Krzysztof Chudzio.

Księże Augustynie, Przyjacielu!

Wracasz do Domu Ojca, wracasz jak ptak do gniazda, jak pocałunek do serca, jak głos do słowa. Do Ciebie, Jezu, Miłości nieskończona, tak często niekochana, cicha czuwająca i obecna w tajemnicy Chleba, wraca nasz Brat (…) na ciszę płonących serc, na nowe narodzenie. Przyjmij Go, Panie, do swej chwały, bo o nią zabiegał w życiu doczesnym. Amen.

Maria Buk-Kalinowska

W artykule wykorzystano obszerne fragmenty homilii wygłoszonej przez ks. dr. Tadeusza Kocóra podczas Mszy świętej pogrzebowej.

23 stycznia 2021|